Grób Davida [*]

Lobo

Karawan już podjechał...wszystko jest jak na normalnym pogrzebie...tyle że jestem tylko ja i grabarze z księdzem... [link widoczny dla zalogowanych]

po pogrzebie... zapalam 3 znicze i wstawiam kwiaty [*][*][*], modle się tak jak potrafię ...odchodzę

Lobo

siedzę na ławce obok i wpatruje się w grób

Lobo

sprzątam grób zapalam świeczkę i wychodzę

Lobo

Przychodzę i siadam na ławce, wpatruje się w grób

Yoru

Przychodzi, patrzy na Lobo, a potem na grób.

Lobo

jestem zamyślony nie zauważam go

Yoru

- Hej - mówi i podchodzi do niego, po czym siada obok.

Lobo

spoglądam na niego - o hej...- mówię przygnębiony, wstaje i zaczynam czyścić grób chociaż jest czysty...

Yoru

- Znałeś go? - pyta, próbując nawiązać temat.

Lobo

przestałem czyścić i zaśmiałem się - znałem?...był dla mnie jak brat...jak syn...jedyna osoba która mnie kochała i uważała za przykład...chciał być taki sam jak ja gdy dorośnie.- łzy mi poleciały,- ...a przeze mnie umarł...

Yoru

Podchodzi do niego i przytula, w geście pocieszenia, mimo wszystko widząc w tym swoją szansę zbliżenia się do niego.

Lobo

przytuliłem się do niego - cholera co ja narobiłem?!

Yoru

- Nie płacz... - mówię łagodnym tonem. - Powiedz mi co się stało.

Lobo

spoglądam na niego i wstaje wycieram twarz w chusteczkę...- na tyle się jeszcze nie załamałem - wybucham z gniewem

Yoru

- Ok, ok... - mówi uspokajająco. - Ale może by ci to pomogło.